Dziś mija 45 rocznica wynegocjowania przez Edwarda Gierka i Helmuta Schmidta porozumienia w sprawie pomocy gospodarczej i dokończenia tzw. „akcji łączenia rodzin”. Za ponad 1 miliard marek PRL odstąpił kanclerzowi Niemiec 125 tysięcy Ślązaków. Ostatecznie wyjechało ponad 400 tysięcy. Byli wśród nich nawet powstańcy śląscy.
Niemiecki tygodnik Der Spiegel artykuł opisujący całą transakcję zatytułował „10 tysięcy za głowę”. Jan Mitręga, komunistyczny minister górnictwa po latach pisał: „Zdecydowana większość wyjeżdżających nie znała języka niemieckiego, dużą część stanowiły małżeństwa mieszane, dlatego też otwarto szeroko bramę dla wyjazdów do Niemiec z terenu całego kraju pod hasłem łączenia rodzin. A może nasz ówczesny przywódca brał wzór z owego króla polskiego , który 650 lat temu również za pieniądze sprzedał królowi Czech i Moraw rozległy Śląsk z tysiącami wiernych śląskich katolików” (KARWAT, 1996:86).
Podczas negocjacji w Helsinkach Gierek w rozmowie w cztery z Helmutem Schmidtem narzekał, że Ślązacy zmieniają opcję narodową w zależności od koniunktury — jak Polakom idzie dobrze, są Polakami, jak dobrze idzie Niemcom — są Niemcami (SCHMIDT, 1990: 481).
10 tysięcy za głowę
Porozumienie ostatecznie podpisano w Warszawie w październiku 1975 roku. Obejmowało kwestie emerytalne i wieloletni program rozwoju współpracy gospodarczej, przemysłowej i technicznej. Sam kredyt na niebagatelną kwotę miliarda marek niemieckich miał być wypłacany w 3 rocznych ratach w latach 1975, 1976, 1977. Jego oprocentowanie wynosiło 2,5%. Polska zobowiązała się do jego zwrotu w postaci 20 rocznych rat spłacanych począwszy od 1980 roku. Biorąc pod uwagę, że ówczesne władze polskie podnosząc kwestie polskich roszczeń za straty wojenne wymieniały kwotę 10 mld marek, sam miliard był sumą znaczącą.
Integralną częścią porozumienia był zapis protokolarny dotyczący tzw. spraw humanitarnych a w istocie rzeczy – Ślązaków.
Zapis protokolarny
Zapis stwierdza, że ministrowie spraw zagranicznych PRL i RFN spotkali się w Helsinkach i wysłuchali sprawozdania o wynikach rozmów, jakie prowadzone były między ambasadorem PRL w RFN a sekretarzem stanu w MSZ RFN w sprawach humanitarnych. Sprawozdanie to przyjęli oni do akceptującej wiadomości. Minister Olszowski stwierdził, że w latach 1971 do 1975, w oparciu o „Informację rządu PRL” z 1970 r. zgodzę na wyjazd na pobyt stały w FRN i NRD otrzymało ok. 65 tys. osób.
Minister wyraził gotowość rządu PRL w dążeniu do całościowego uregulowania tej sprawy, zwrócenia się do Rady Państwa PRL o uzyskanie zgody na wyjazd dalszej grupy osób na podstawie „Informacji” i zgodnie z wymienionymi w niej kryteriami i procedurami. Strona polska stwierdziła, że w ciągu następnych 4 lat około 120 tys. do 125 tys. osób otrzyma akceptację swoich wniosków wyjazdowych. Nie przewiduje się ograniczenia czasowego dla składania wniosków przez osoby, które spełniają kryteria wymienione w „Informacji”.
Minister Genscher oświadczył, że według obowiązujących ustaw RFN zasadniczo każdy może wyjechać, kto sobie tego życzy. Dotyczy to również, każdego kto na podstawie zaakceptowanego przez polskie władze wniosku wyjazdowego przybył do RFN i później wyraził życzenie powrotu do PRL.
Trybuna Robotnicza, 1975, nr 223, s. 2.
Ślązacy – “nosiciele wrogiej propagandy”
Układ Gierek-Schmidt domykał kilkuletni proces normalizacji stosunków dyplomatycznych na linii PRL-RFN, który rozpoczął się od pamiętnego uklęknięcia kanclerza Willego Brandta pod pomnikiem Bohaterów Getta podczas wizyty w Warszawie 7 grudnia 1970 roku.
Oficjalna propaganda podkreślała humanitarny wymiar całej akcji. Jednak z utajnionych protokołów pobrzmiewała pogarda do elementu niepewnego, pogarda, którą nie tylko Ślązacy, ale i Mazurzy żyjący w komunistycznej Polsce, odczuwali i to nie tylko podskórnie.
Na wyjazd mogą otrzymać zgodę osoby, które uporczywie starają się o wyjazd do NRF i demonstrują niemiecką przynależność narodową; są nosicielami rewizjonistycznej propagandy; posiadają bliskie rodziny w NRF, a nie mają ich w naszym kraju; są uciążliwe dla państwa z uwagi na przestępczość (recydywiści, prostytutki, nałogowi alkoholicy); renciści, a także chroniczne chorzy (JUSZCZYNA, 2019).
Akcja rozłączania rodzin
Badacze zwracają uwagę, że po roku 1970 w ramach tzw. „akcji łączenia rodzin zaczęły wyjeżdżać osoby, które prowadziły odrębne gospodarstwa domowe i były ze sobą spowinowacone, a więc nie były rodziną w ścisłym tego słowa znaczeniu. Wyjeżdżali bowiem do rodziny w RFN krewni z Polski, zostawiając własną rodzinę w kraju. Jak zauważają badacze, był to proces, który skutkował kolejnymi migracjami. Zaproszenia z lat 70. tylko w 55,9% przypadków były zaproszeniami ze strony najbliższej rodziny (współmałżonków, dzieci, rodziców, rodzeństwa), w 33,7% przypadków były to zaproszenia od dalszych krewnych, a w 10,4% — od osób obcych. Wśród zaproszeń od najbliższej rodziny dominowały zaproszenia od rodzeństwa (33%). Z tego też względu „akcję łączenia rodzin” część autorów nazywa „akcją rozbijania rodzin” (KIJONKA, 2013: 34).
Polacy germanizatorzy
Bismarck zza grobu zacierał ręce. Najlepszymi germanizatorami tysięcy Ślązaków okazali się sami Polacy. Wyjeżdżali nawet powstańcy śląscy, o czym pisał Stanisław Bieniasz w „Starym portfelu”. Co ciekawe, na podstawie sztuki już w 1980 roku Kazimierz Kutz nakręcił spektakl telewizyjny. Temat nie spodobał się cenzorowi, który nakazał zniszczyć taśmę z oryginałem. Cudem zachowała się kopia dziś z kolei skonfiskowana przez TVP. Z drugiej strony, “odśląszczenie” Śląska było władzy na rękę. Wyjazdy tratowano jako jeden z elementów polityki dezintegracji społeczności śląskiej. W PRL komunistyczny internacjonalizm był fikcją. Państwo po 1945 roku budowano według nacjonalistycznych idei. Między Odrą a Wisłą mieli prawo mieszkać jedynie etniczni Polacy. Nie było miejsca dla bytów pośrednich lub niepewnych. Śląskość akceptowana była jedynie jako folklor. W RFN też byli zadowoleni. Dostali na tacy tak potrzebną swojej gospodarce i łatwą do zintegrowania siłę roboczą.
Exodus
Jak trafnie zauważa Krzysztof Karwat Ślązaków wyjeżdżających w czasie największych fal emigracyjnych (po 1956, pod koniec 1960, po 1976 i w latach 1980-82) nikt nie wpychał do bydlęcych wagonów. Wyjazdy miały jednak posmak exodusu. Tym „łączącym się” komunistyczna administracja często dawała limit kilku dni na wyjazd i limit kilku walizek. Wręczano polskie paszporty, ale jednocześnie kasowano polskie dowody osobiste.
Wyjazdy sprzed prawie już 50 laty nie przypominają dzisiejszej emigracji. Jesteśmy już po potężnej fali po wejściu do Unii Europejskiej. Młodzi Górnoślązacy dziś uciekają tuż za miedzę do Wrocławia, Krakowa czy Poznania. To, co łączy tamtych z dzisiejszymi emigrantami, to nadzieja na godniejsze życie. Dlaczego Górny Śląsk tej nadziei już nie tworzy?
***
Bibliografia
Krzysztof Karwat, Ten przeklęty Śląsk, 1996: 85-88
Marek Juszczyna, Jak sprzedaliśmy Niemców Niemcom, Fakt Historia, 9.12.2019
Helmut Schmidt, Die Deutschen und ihre Nachbarn, 1990.
Justyna Kijonka, Migracje z Górnego Śląska do Republiki Federalnej Niemiec w latach 1970—1989, czyli między ojczyzną prywatną a ideologiczną, 2013.
Trybuna Robotnicza, 1975, nr 223, s. 2.
Fot. PAP, https://www.polityka.pl/pomocnikhistoryczny/1917314,1,slaskie-przesiedlenia.read